Komentarze: 0
wczorajszy wieczór - w szalonym wirze, za który dziś pokutuje każdy mięsień mego ciala (nb. nie wiem dlaczego skrót Alt+l w tym blogu odmawia wspólpracy z uporem godnym lepszej sprawy ;-)
jeżeli pomyślaleś o tym, o czym pomyślaleś, Drogi Czytaczu, to jesteś w blędzie ;-)
a szkoda...
spotkanie z ludźmi, których z przyczyn rozmaitych i przewinień wszelakich wielostronnych nanette nie widziala dobre pól roku. stoliczny pub 7 (Koszykowa) okazal się wspanialym miejscem na odkurzenie wspomnień.
nanette, której jedyne kompetencje w dziedzinie motoryzacyjnej zawierają się w fakcie posiadania od 4 lat: prawa jazdy, zaplaconego (!) mandatu na kwotę 100 pln sztuk jeden oraz - nieco szwankującej - umiejętności rozkladania siedzeń - dostala nawet propozycję pracy w salonie samochodowym ;-)))
cala czereda byla bardzo szczęśliwa/nieco ululana/radośnie rozszczebiotana/tudzież rozdokazywana (wliczając Autorkę), kiedy wejście smoka ukazalo bylego-niedoszlego lub, jak kto woli, niedzoszle-bylego lub byle-niedoszlego faceta nanette (niepotrzebne skreślić). ich wzajemne stosunki również trudno opisać jednoznacznie.
nigdy zresztą takowymi nie byly.
i odplynęli radośnie do undergroundu, pozostawiając resztę jej prawie-przyszlych i nigdy-nie-doszlych w nieutulonym żalu :-)
szalone danse (mais pas macabre) do 4 nad ranem, po 3 godzinach snu zaowocowaly absolutnymi zaburzeniami percepcji, wizji i fonii na seminarium (magisterki z glottodydaktyki i tak nanette pisać nie będzie) i przyprawiającymi o oblęd zakwasami, którym nanette zawdzięcza obecną polamaną postawę i kręgoslup moralny.
masażysta (na gwalt) potrzebny